„Piszę do ciebie, bo jesteś typowym wyborcą PO” – tak rozpoczyna się list redaktora naczelnego Gazety Polskiej napisany w 30. rocznicą ogłoszenia stanu wojennego w Polsce. To data szczególna, wymagająca wyjątkowej odezwy do narodu błądzącego w oparach obietnic PO. Początek listów wskazuje na to, że jego adresatami są wyborcy partii rządzącej. Jak wielu z nich nie ma tej świadomości, gdyż pewnie nigdy nie zajrzało na portal „GP”… A szkoda.
Na wyborcy PO ciąży wiele win. Tomasz Sakiewicz wylicza: przyzwolenie na korupcję, na dojście do władzy byłych funkcjonariuszy SB, przymykanie oka na działania Mira i Zbycha. Lecz jeden fakt jest szczególnie hańbiący: „Kiedy zginął prezydent, na którego wprawdzie nie głosowałeś, ale był również twoim prezydentem, nie przyjechałeś na jego pogrzeb. Widziałem kogoś podobnego do ciebie na ulicach Warszawy w dniu przywiezienia ciała Lecha Kaczyńskiego. Może wtedy jeden raz byliśmy razem”. (Swoją drogą – dlaczego „ciebie”, a nie „Ciebie”?)
Każdy, żaden, wszyscy, nikt. Redaktor naczelny „GP” nie boi się nazywania rzeczy po imieniu. Zawiedliśmy. Byłby w stanie nawet przebaczyć popełnione grzechy, gdyby nie to, co dzieje się teraz. A czego się dopuszczamy? (A może raczej czego się dopuszczam – nie należy unikać indywidualnej odpowiedzialności za swe czyny). Wydaję kilka tysięcy złotych z kieszeni redaktora Sakiewicza na Włochów i Greków, którzy pieniędzy nie szanują. „Jeżeli więc nie chcesz, bym uważał cię za złodzieja, przyślij na mój numer konta 3 tys. zł z dopiskiem „zwrot za szaleństwa moich polityków”.
Treść odezwy nawet już nie zaskakuje. Do stylu radykalnego można się przyzwyczaić. Zadziwia jednak fakt, że używanie takiego języka i lichego warsztatu dziennikarskiego, przesyconego nawet już nie ukrywaną manipulacją, wciąż znajduje swych odbiorców w kręgach ludzi inteligentnych i wykształconych.
fot. Wikipedia/CC-BY-SA, autor: Tadeusz Rudzki